Páči sa mi chlap, s ktorým robí moja mama. Páči sa mi jeden chlap. Mama sním robí. Povedal jej že som riadna kočka. Len škoda že som zadaná. Osobne sme sa nevideli. Proste len mi padol do oka cez fotky. S priateľom nam to neklape už vobec. Vždy keď ho mama spomenie tak mám motýle v bruchu.
Zarejestrowani. 0. 0 postów. Napisano Maj 16, 2008. no nie robi tego od miesiąca, tylko już od kilku lat tak się zaniedbuje, myślę jednak że to sprawa charakteru, wychowania, babcia - mama
Napełnij naczynie w 1/3 objętości wodą i w 1/3 lodem. Następnie wsyp sól. Możesz użyć 2 łyżek lub więcej. Im więcej jej wsypiesz, tym lepiej mikstura będzie chłodzić napoje. Wymieszaj wszystko dokładnie, a następnie umieść w naczyniu butelki lub puszki z napojami. Najlepiej byłoby, gdyby woda z lodem zakrywały je w całości.
Przepis na drożdżówki stary jak świat - moja Mama robi je najlepsze, łapcie przepis PRZEPIS ⤵️⤵️⤵️ https://www.obzarciuch.pl/2014/03/drozdzowki.html
. zapytał(a) o 17:55 Czy moja mama dobrze robi? Nie wiem czy kojarzycie, ale niedawno zadałam pytanie: Co myslicie o babach czterdziestoletnich chodzących na fitness i aerobik? Najwyraźniej źle ułożyłam pytanie, bo o co innego mi chodzi! :)Mój tata zmarł pod koniec lutego tego roku [*] i nadal nie mogę się otrząsnąć! :( Moja mama ma jakąś tam pracę (nie ważne jaką)! I prezes u nich organizuje fitness, czy tam aeorobik dla pracowników i moja mama chce na niego chodzić! Jest on w środy (cotydzień) o godzinie Mam jeszcze młodszą siostrę, ma 5 lat! Jak moja matka wyobraża sobie zostawianie w domu 13-latki w zimę o gdzieś do Siostrę zamierza gdzieś zawozić (jeszcze nie mówiła gdzie, bo się pokłóciłyśmy!). Teraz coś mi gada, że do psychologa chce mnie zapisać na wizytę i ona niby też będzie tam chodzić! Ja poprostu powiedziałam co myślę, że nie jest to dobry pomysł, a ona się wkurzyła! Kilka miesięcy temu moja ciocia powiedziała mojej mamie, że od śmierci jej męża, a mojego taty podrzuca nas gdzie może! Ta ciocia też jest wdową! Ja dzisiaj palnęłam, że ciotka miała rację i tak się zaczęło! Pomocy! Co myslicie o tych zajęciach fitness/aeorobik? Ja wiem, ale mama powiedziała przez przypadek coś co nie chciałaby mówić przy mnie, a ja to usłyszałam! Powiedziała rozmawiając z koleżanką: -Ja płakałam jak on umarła dlatego, że bałam się, że nie uda mi się utrzymać tego domu! Nie wiedziałam czy dam radę! Chodziło jej o to, że jej łzy naprawdę dotyczyły lęku! A rodzice wybudowali dom i nie mieli pieniędzy, żeby go do końca wykończyć, dlatego też trochę jeszcze zostało! Moja matka nie idzie na te fitnesy, czy aerobiki, bo jest załamana, tylko dlatego, że TAK! Czasem myślę, że ona chce mi zrobić na złość! Co do siostry mogłabym z nią zostać, ale tyle mi zadają, że musiałabym jej w salonie włączyć bajkę, a sama w pokoju odrabiac lekcje i uczyć się!Nie boję się, ale boli mnie to, jak ona nie bierze pod uwagę mojego zdania! :(Ale ona nie chce zostawić ze mną siostry, bo od razu ZAZNACZYŁA, że ją gdzieś zawiezie, czy coś! Podejrzewam, że do jej siostrzeńca i jego żony lub jej mamy, czyli mojej babci! :)Dlaczego zostawi 5-letnią córkę (bo siebie nie biorę już pod uwagę) i pójdzie, a raczej pojedzie, bo musi dojechać 6 km, czyli nie będzie jej z 2 godz. z dojazdem w obie strony! Przecież moja siostra to dziecko! Szczególnie szkoda mi jej, gdy wspomina, że z tatą bawiła się, rysowała itp.!1. Mieszkam w okolicach Piaseczna, pod Nie mam tu żadnych koleżanek!3. bl0ndus@ ty pewnie nie płakałaś jak na zdj. widziałaś zmarłego tatę!Tyle, że od śmierci taty ciągle się kłócimy! Bywa tak, że o beznadziejną i błachą rzecz! Mam tego dosyć! Może lepiej żebym z domu uciekła czy coś? Jak myślicie? Co zrobić, żeby zyskać zaufanie, tolerancję i lepszy kontakat z mamą? Ostatnia data uzupełnienia pytania: 2010-09-27 19:20:46 To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź blocked odpowiedział(a) o 19:33: twoja mama powinna na to chodzić: - przynajmniej dla No raz w tygodniu to chyba może zrobić coś dla siebie. Pomyśl jak ty byś się czuła w jej sytuacji!A t chyba te dwie godziny w tygodniu możesz posiedzieć z siostrą i np:- dać jej zadanie (namalowanie obrazku czy coś w tym stylu), a sama przez ten czas możesz zrobić zadanie albo coś...- pobaw się z nią czasami w coś :)- oglądajcie bajki x :na pewno będzie fajnie :) A jeśli chodzi o mamę to na pewno jej przejdzie niedługo - tez często się kłócę z moją! Będzie dobrze pozdro! Odpowiedzi Wiesz, to zależy jak na to patrzeć. ja osobiscie uwazam, ze źle robi, bo skoro podrzuca Was wszedzie, to twoja młodsza siostra moze juz nie wiedziać, które miejsce uwaza za swój prawdziwy dom. dla Ciebie to moze sie odpić na Twojej psychice... porozmawiaj szczerze z mama. jasne że powinna chodzić moja mama tez chodzi! A dla twojej mamy to jest taka odskocznia od codziennych spraw to jest świetne wiem z włanego doświadczenia widze to po mojej mamie że jak wraca to jest taak wypoczęta wyluzowana itp. no wiesz pełen spokuj a takto a bo trzeba rachunki popolacic a to to a to tamto a zwłasza jak jest sama w dwojka dzieci to nie jest łatwe pozwól jej a ty siedź grzecznie w domu i żeby było jej milej od czasu do czasu np dwa razy w miesiacu rób dla was kolecje i jak mama wróci to bedzie zaskoczona i zobaczysz wiele się zmieni! POZWÓL JEJ PRZECIEŻ TO NIC TAKIEGO ZOSTAĆ DWIE GODZINY SAMA W DOMU! wystarczy zamknac dom i juz zgłowy! Ej spokojnie :-). Słuchaj Twoja mama na pewno w jakimś stopniu to przeżyła, tylko tego nie okazuje, szczególnie nie potrafi okazać tego przed sobą. Aerobik czy fitness to nic złego - zrozum ją, ona też cierpi i chce się oderwać od rzeczywistości raz w tygodniu na 2h - dobrze jej to zrobi - nie bądź samolubna i egoistyczna. I nie sap się do niej o to, że chce iść z Tobą do psychologa - sama miałam pewien problem rodzinny i chodziłam, psycholog pomaga, nie oznacza to, że jesteś jakaś nieudolna psychicznie. Twoja matka chce Ci pomóc, chce Cię jakoś wesprzeć, ale nie wie jak. Pomóż jej w tym! Daj jej sygnał, przytul się czy coś... Jesteś teraz w najgorszym okresie, bo hormony w Twoim ciele są mega nabuzowane i nie wiesz co się dzieje, wybuchasz bez powodu. Ale zrozum tą sytuacje innym też jest ciężko. Przecież świat się nie zwali, jak zostawi 5letnią córkę na 2h, nie przesadzaj dobrze? 2h raz w tygodniu, to nie tragedia - owszem, gdyby o Was nie dbała i gdyby spędzała całe dnie w jakiś fitnessclub to by było nie w porządku, ale tak nie jest i nie martw się na zapas. blocked odpowiedział(a) o 19:09 Kiedy ja miałam takie sytuacje, i było mi przykro, zamykałam się w pokoju, płakałam, i krzyczałam że ucieknę bo nie zniosę takiego życia. Było to po śmierci mojego dziadka, tzn. taty mojej mother. TO było bardzo trudne, ale w końcu mama zrozumiała ze sprawia mi przykrość, i że moje zdanie może sie liczyć, bo to na prawde nie jest ciekawe kiedy nikt cie nie słucha. Pozdrawiam Cię serdecznie, 3maj się! Jak najmocniej stąpaj po ziemi, choćby nie wiem co sie działo, i zawsze wyrażaj swoje zdanie, i siostrze powtarzaj codziennie to samo! Safiria odpowiedział(a) o 18:07 Myśle że twoja mama dobrze robi. Wiem jak boli strata bliskiej osoby, czasem żeby się z tego otrząsnąć trzeba skupić się na czymś innym. Więc myślę że mama dobrze robi, a ty nie powinnaś jej zabraniać. A nie mogłabys sama zając się siostra gdy mamy nie będzie? W końcu jestes już dużą dziewczynką nic ci się nie stanie jeśli posiedzisz chwilę z siostrąA mama powinna dbać o zdrowie więc tym bardziej powinna chodzić ;] Vangelis odpowiedział(a) o 18:16 Raz w tygodniu chyba może zrobić coś dla siebie .? To Ty źle robisz . Powinnaś jej pomóc i zająć się przez te półtorej godziny siostrą, nawet włączając jej bajkę a nie mieć o to pretensje od razu . Liczy się z Twoim zdaniem, ale nie zawsze musi Cię słuchać . blocked odpowiedział(a) o 18:18 No gdybyś miała te 9-10 lat to przyznałabym ci rację, ale jesteś już dość duża żeby zostać w domu nie?A zresztą zachowujesz się jakbys tylko ty przeżywała stratę ojca..Matka tez ma stresy i może ten aerobik by jej pomógł zapomnieć.. misia bb odpowiedział(a) o 18:19 powinnaś pozwolić twojej mamie otrząsnąć się po stracie męża , twoja mam powinna zająć się czymś co pomogło by jej pogodzić się z tą myslą . Ty też powinnaś się czymś zająć ja nie lubię osób w jej wieku chodzących na aerobik , ale to pozwoli jej odpocząć od wspomnień i zapomnieć ;] Niech ona idzie na fitness a ty siedź w domu .co to takiego zostać w domu . Boisz się ciemności . ? Hmmm...Masz nie fajnie...Ja na twoim miejscu pozwoliła bym twojej mamie chodzię na ten areobik bo może to jej jakos pomaga, a zresztą ja robie wszystko żeby się nie kłócić ani z mamą ani z tatą bo wystarczy mi że oni cały czas się kłócą i wgl mam tego dosć... blocked odpowiedział(a) o 18:24 To trudna sytuacja i nie mam pojecia co Ci poradzic. zajmuj sie nim ja jest twoja mama wtedy zobaczy że sie nia umiesz zajac i ci ja zostawi na czas fitnesu , pytałas sie mamy czy ten fitnes jest drogi czy ma za darmo? w zime bedzie biały śnieg bedzie widniej niz teraz a tak wogule to w jakiej miejscowości mieszkasz? Areobik to b. dobra rzecz :D Mam 13 lat i moja mama chodziła gdy miałam 11, zostawałam sama w domu i się cieszyłam : d Już jesteś duża, nie potrzebujesz niańki na pełen etat :d Samotne wieczory można fajnie spądzic : ) zarraszaj sobie koleżanki, urządzcie sobie salon piękności czy wieczór filmowy :d Wiesz Ewelina ja myślę że to db żeby mała miała dobre kontakty z mamą aerobik jest ok a twoja mama nie bierze twojego zdania ponieważ uważa że jej jest słuszne . Ale ma trochę racji wiesz dla czego ? Bo sama chciała byś zająć miejsce swojego taty na 100 % on był dla cb największym wsparciem . A co do psychologa dobrze żebyś do niego chodziła, boisz się swoich problemów a już na pewno mówić otwarcie o nich i nie chcesz chodzić do psychologa bo uważasz że to jest dziwne i co powiesz koleżankom . Myśle że twoja mama dobrze robi. Wiem jak boli strata bliskiej osoby, czasem żeby się z tego otrząsnąć trzeba skupić się na czymś innym. Więc myślę że mama dobrze robi, a ty nie powinnaś jej dbac o siebie Uważasz, że ktoś się myli? lub
Toksyczna relacja z własną mamą to temat tabu. Kiedy zestawiamy ze sobą te dwa, zupełnie niepasujące do siebie słowa „toksyczna mama”, możemy zmierzyć się z całym wachlarzem niezwykle trudnych emocji. Wstyd. Żal. Żałoba za życiem, którego nie przeżywamy. Poczucie osamotnienia. Może też zazdrość, poczucie niesprawiedliwości?Temat toksycznej relacji z mamą bardzo rzadko podejmuję na blogu, ale podczas mojej pracy z uczestnikami kursu Wyznaczanie granic w relacjach to jeden z najważniejszych tematów moich rozmów i konsultacji. Wokół mnie i moich uczestników roztacza się zasłona prywatności, za którą można mówić o tych rzeczach, które najchętniej schowalibyśmy na dno szafy. Z jednej strony mamy obraz idealnej rodziny, który wiele osób podtrzymuje. Z drugiej strony zamykają się drzwi domu, za którymi często rozgrywa się prawdziwy toksyczna, czyli jaka?O toksycznych relacjach piszę dość często. Wierzę, że dzięki nim można lepiej zrozumieć toksyczne zachowania i zidentyfikować lepiej to, co dzieje się między ludźmi. Sytuacja z rodzicem jest jednak czymś wyjątkowym. Choć możemy opisać ją, kierując się standardowymi kryteriami, musimy spojrzeć na nią szerzej. Toksyczna relacja z mamą to morze emocji, wspomnień, źle rozwiązanych sytuacji, milczenia, krzyku, mocnych słów i zachowań. To brak poczucia bezpieczeństwa. To brak pewności siebie. To sprzeczne komunikaty i ogromny dyskomfort psychiczny. Czasem taka relacja wpływa na najważniejsze życiowe wybory – ukochanej osoby, męża, żony, ścieżki zawodowej, miejsca powinna być jak skała. Powinna dawać siłę, wsparcie, powinna być najlepszym przyjacielem i kimś, kto chce dla nas tego, co najlepsze. Powinna być czymś stałym w życiu, nawet jeśli czasem to życie przewraca się do góry czym poznać toksyczną relację z mamą?masz wrażenie, że bez względu na to, co zrobisz w życiu, nigdy nie dorównasz jej standardom z kosmosustarasz się wciąż i wciąż podejmować takie decyzje i robić takie rzeczy, aby uzyskać aprobatękonsultujesz z nią niemal każdą decyzjęstawiasz ją przed swoim mężem, żoną, dziećmiinaczej zachowujecie się w domu a inaczej w miejscach publicznych (różnica jest ogromna)czasem masz wrażenie, że to Ty jesteś rodzicem w tej relacjiodczuwasz lęk, gdy myślisz o tym, jak zareaguje na to, co robisz, planujesz, jak żyjesznie przyznajesz się do swojego stylu życia – np. do określonej diety, swojej seksualności, relacji z innymi ludźmi, przekonań religijnych czy politycznych. Spodziewasz się, że ujawnienie takich rzeczy rozpętałoby się z przemocą – słowną, fizyczną, emocjonalną, z szantażem czy przemocą ekonomicznąTwoje relacje z bliskimi (np. z rodzeństwem, małżonkiem) psują się ze względu na działania rodzicaTa lista jest chyba nieskończona. Jeśli masz wrażenie, że Twoja relacja z mamą może być toksyczna, chcę zachęcić Cię do jednej, niezwykle ważnej na tę relację nieco inaczej niż dotychczas. Prawda jest taka, że… Twoja mama będzie nią do końca Twojego życia. Nie zmienisz tego. Nie otrzymasz w prezencie nowej przeszłości i idealnego rodzica. To, co już się wydarzyło, nie zmieni się, ale wciąż możesz zrobić bardzo przygotować się do rozmowy z toksyczną mamą?Kilka tygodni temu pracowałam z jedną z uczestniczek mojego kursu nad jej relacją z mamą. Problem dotyczył toksyczności, ale też dotyczył miłości. Mimo niezwykle nieprzyjemnych zachowań mamy, moja Czytelniczka nastawiona była na szukanie rozwiązania. Kocha swoją mamę i nie zamierza zostawić tej relacji w takim miejscu, w jakim ono jest. Podczas tej współpracy ustaliłyśmy, że jest taka jedna rzecz, od której trzeba jednak zacząć, żeby cokolwiek pokierować inaczej. Rozmowa. Zanim jednak do niej dojdzie, trzeba się mocno przygotować. Pozostawiam Wam moją propozycję refleksji nad relacją z toksyczną mamą. Co potem? Trzeba zabrać te wnioski i wprowadzać je w tę do czego zdecydowanie Cię zachęcam w tej sytuacji to przede wszystkim mocna refleksja. Dobrze byłoby, gdybyś znalazła dłuższą chwilę na zastanowienie się (i zapisanie!) kilku rzeczy. Przy takiej refleksji związanej z relacjami, idziemy od ogółu do szczegółu:Najpierw pozwól sobie na zanotowanie tzw. strumienia myśli związanego z relacją z mamą. Co Ci nie odpowiada? Jakie masz wątpliwości? Oczekiwania? O co Ci chodzi? O co może jej chodzić? Takie przemyślenia, luźno zapisane, często dość chaotyczne, są bardzo ważne. Pozwalają przede wszystkim gdzieś zapisać, gdzieś umieścić emocje. Poza tym sprawiają, że gonitwa myśli, która często pojawia się w trudnych sytuacjach, dzięki takim zapiskom jest układana w jakąś bardziej logiczną stwórz listę rzeczy, których nie zamierzasz więcej akceptować w relacji z mamą – na coś już się nie będziesz godzić? Dlaczego? Jak te rzeczy na Ciebie wpływają? Zapisz jak najwięcej przemyśleń, jak najwięcej krok to stworzenie czegoś, co nazywam „zestawem argumentów”. Znasz swoją mamę na tyle, że pewnie spodziewasz się określonych odpowiedzi, zachowań i reakcji. Podczas tego etapu refleksji zastanów się nad tym, jak zareagujesz na takie zachowania. Co zrobisz? Co powiesz? Pamiętaj o tym, aby Twoje reakcje były asertywne, a nie agresywne czy wielką nadzieję, że napiszecie mi w komentarzach o swoich wnioskach związanych z tym tematem. Wiem, że toksyczne relacje nie zachęcają do wypowiadania się na ich temat, ale… drżę zawsze, gdy widzę ilość odsłon tekstu i brak komentarzy 😉Już wkrótce rozpoczynamy kolejną edycję kursu o relacjach. Wyznaczanie granic w relacjach to jedna z najważniejszych rzeczy, jakich uczę każdego ludziom wyznaczać granice w ich relacjach, dzięki czemu ich związki z bliskimi rzadziej wchodzą w etap z ludźmi nad ratowaniem lub wygaszaniem relacji toksycznych, dzięki czemu nie tracą oni czasu na niepotrzebne konflikty i trudności, którym można moich klientów we wzmacnianiu ich siły w relacjach, dzięki czemu nie są oni już wykorzystywani przez innych to dobry czas dla Ciebie na takie działanie, zapraszam serdecznie do wspólnej pracy. Udział w kursie to:10 lekcji e-kursu Wyznaczanie granic w relacjach, które będziesz otrzymywać w każdy w godzinnym szkoleniu online 5 błędów, które rujnują wyznaczone granicemaile z inspiracjami, dodatkowymi ćwiczeniami i materiałami, które będą wspierać Twoje zmianymnie do dyspozycji – będę z Tobą w kontakcie mailowym przez cały czas trwania projektumnóstwo wiedzy, konkretnych informacji i sposobów, które ułatwią realizowanie celów związanych z relacjami
fot. Adobe Stock, fizkes Zresztą nawet gdybyśmy się odważyli, to i tak nic by to nie dało. Mama zawsze wiedziała lepiej, mama miała rację i decydowała o wszystkim. Nawet tata z nią nie dyskutował, posłusznie podporządkowywał się temu, co zarządziła Mój najstarszy brat Jarek wyprowadził się z domu zaraz po skończeniu technikum. Wyjechał do Gdańska i tam znalazł sobie pracę. – Potrzebuję więcej powietrza – powiedział nam. – Jak się zagospodaruję, możecie do mnie przyjechać – śmiał się. Wiadomo było, że nigdzie nie pojedziemy. Obie z siostrą byłyśmy jeszcze niepełnoletnie, chodziłyśmy do szkoły i oczywiście słuchałyśmy mamy. Nie było innej możliwości. Kiedy Asia na kilka dni przed maturą ogłosiła, że jest w ciąży i zaraz po egzaminach wychodzi za mąż za prawie dziesięć lat starszego chłopaka, którego poznała na jakichś warsztatach teatralnych, w domu wybuchła bomba. Mama krzyczała na ojca, że pozwolił Asi chodzić na te warsztaty. – Myślałeś, że gwiazdą zostanie, to teraz masz! – jej głos niósł się po całym osiedlu. Tata patrzył na Asię z niedowierzaniem i powtarzał w kółko: – A studia, córeczko? Siostra milczała uparcie, jakby to w ogóle jej nie dotyczyło, a ja byłam coraz bardziej przerażona. Asia się wyprowadzi, a ja zostanę sama! Mama całkowicie skupi się na mnie i nie pozwoli mi odetchnąć. Zawsze byłam najbardziej uległa z całego rodzeństwa. Oni jeszcze chociaż próbowali się mamie sprzeciwiać, ja nigdy, zawsze robiłam tak, jak chciała. Aśka wyszła za mąż, a ja zostałam w domu. Wówczas mama stwierdziła: – Przynajmniej ty, Majusiu, zajmiesz się nauką. Żadnych chłopaków, żadnych głupot! Niech chociaż moja najmłodsza córeczka zdobędzie dobre wykształcenie i przyzwoity zawód. Najlepiej, gdybyś poszła na farmację. Mieszkaliśmy u niej, więc przychodziła, kiedy chciała Tak mnie przekonywała, że w końcu sama uwierzyłam, że to świetny pomysł, i że tego właśnie chcę. Dostałam się na tę, wymarzoną przez mamę, farmację. Studiowałam ją bez zachwytu, ale i bez większego wstrętu. Mama pilnowała moich egzaminów tak samo, jak sprawdzianów w pierwszych klasach podstawówki, nie było więc mowy o poprawkach czy warunkach. Każdy chłopak, z którym zaczynałam się spotykać, był niedobry. Jeden za mało inteligentny, inny za biedny, jeszcze inny ze złej rodziny. Zaczynałam rozumieć, dlaczego Asia przyznała się do spotkań z Robertem dopiero, gdy była w ciąży. W ten sposób postawiła mamę przed faktem dokonanym. Jak to się stało, że mama zaakceptowała Marka, do dziś nie wiem. Cieszyłam się, że wreszcie któryś z moich chłopaków jej się podoba. Myślę, że była zadowolona, bo zawsze jej przytakiwał. Pobraliśmy się dopiero, jak skończyłam studia. Chyba nie muszę dodawać, że ślub i wesele zorganizowała mama. Nawet wybrała mi suknię i welon! Rodzice oddali nam całe piętro domu. – Marek – powiedziałam wtedy do męża – myślę, że lepiej by było, gdybyśmy się wyprowadzili i zamieszkali sami. – Oszalałaś, Majka?! – mój dopiero co poślubiony mąż spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakbym zwariowała. – Niby gdzie? – dodał po chwili. – Może do mojej mamy? Mama Marka od kilku lat była wdową i mieszkała w malutkim dwupokojowym mieszkanku na ósmym piętrze wieżowca. Wiadomo, że nie było tam warunków, ale w tym momencie pomyślałam sobie, że kto wie, czy to nie byłoby dla nas lepsze. Nie powiedziałam jednak tego Markowi. – Możemy przecież coś sobie wynająć – szepnęłam tylko niepewnie. – Przestań wymyślać – machnął ręką, jakby opędzał się od natrętnej muchy. – Tu mamy komfortowe warunki. Nic już więcej nie mówiłam, a mama zarządziła remont piętra. Rodzice w prezencie ślubnym mieli za ten remont zapłacić. Marek był zachwycony, ja mniej. Czułam przez skórę, jak to będzie wyglądało. I nie pomyliłam się. Rodzice ponosili koszty, a mama podejmowała decyzje. Nawet koloru ścian nie pozwoliła nam wybrać, nie mówiąc już o meblach. Chciałam ciemne podłogi, mama natychmiast stwierdziła, że to zły pomysł, że widać będzie każdy pyłek i w kółko będę tylko sprzątać. Sto razy lepsze i praktyczniejsze będą jasne. – Ustąp jej, Majka, co ci zależy? – machał ręką Marek, kiedy szukałam u niego poparcia. Oczywiście ciemne drzwi nie pasowały do jasnych podłóg, a białe meble, jakie wymarzyłam sobie do sypialni, również zostały przez mamę skrytykowane. – Daj spokój, córcia, będziecie mieszkać jak w szpitalu. – Ale mnie się tak podoba! – No cóż, nie moja wina, że w ogóle nie masz gustu. Popłakałam się wtedy, wydawało mi się, że już prędzej porozumiałabym się z teściową. Z własną matką nie potrafiłam. Marka chyba nie bardzo to interesowało, właśnie awansował i całkowicie poświęcał się pracy. – Przesadzasz, Majka – twierdził. – Meble w sypialni to najmniejszy problem. W jakim będą kolorze? A co to za różnica? – Ale ja zawsze chciałam białe. – No to kupmy białe i koniec. Wiesz, gdybyś to z moją matką miała konflikt, wtedy mógłbym pomóc, ale to przecież twoja mama. Nie wypada, żebym się wtrącał, prawda? Właściwie to było w tym, co mówił, sporo racji, więc przestałam mu się skarżyć. Meble do sypialni kupiliśmy oczywiście takie, jak podobały się mamie. Jak zwykle stwierdziłam, że nie warto się spierać, lepiej ustąpić. Kiedy zaszłam w ciążę, okazało się, że muszę iść na zwolnienie. Siedziałam w domu i czułam się coraz mocniej osaczona przez własną matkę. Marek wychodził rano do pracy, a mama natychmiast przybiegała do nas. Uważała, że powinna się mną opiekować, żebym, nie daj Boże, nie poczuła się opuszczona. Wiedziała lepiej, co i o której powinnam jadać, jak długo spacerować, nawet jak długo spać. Troszczyła się o mnie – czy tego chciałam, czy nie – Mamo, lekarz wcale nie mówił, że muszę leżeć – próbowałam ją przekonać, że mogłabym się czymś zająć. – Co tam lekarz! – lekceważąco machała ręką. – Matka wie lepiej! Już miałam jej przypomnieć, że jak Asia była w ciąży, to zdawała maturę i Michałek urodził się zdrowy, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Mama natychmiast rozpoczęłaby całą tyradę żalów do Asi, jaka jest niewdzięczna, jak rzadko ją odwiedza i w dodatku nie chce słuchać jej dobrych rad. Jak ja tej Asi zazdrościłam! Dlaczego byłam taka uległa i nie potrafiłam się odciąć od matki? Wyprawkę dla naszego dziecka jako pierwsza zaczęła oczywiście kompletować mamusia. Nawet wtedy, gdy jeszcze nie było wiadomo, czy będzie syn, czy córka. – Mamo, bardzo cię proszę, nie kupuj nic, my wybierzemy sobie sami – powiedziałam, kiedy przyniosła ze sklepu pierwsze śpioszki. Mama tylko westchnęła. – Kiedy wy to macie zrobić? – Znajdziemy czas. – Marek taki zapracowany, a ty w ciąży. – Przecież ciąża to nie choroba. – Ale oszczędzać się trzeba. Jak zawsze rozmowa z moją mamą prowadziła donikąd. Ona i tak wiedziała wszystko najlepiej, i właściwie co bym nie powiedziała, to i tak zrobiła po swojemu. Kiedy okazało się, że urodzę córeczkę, mama zaczęła kupować różowe ubranka. Od dziecka nie cierpiałam różowego koloru, o czym bardzo dobrze wiedziała. Niestety, nie miało to dla niej znaczenia. – Ale piękna będzie nasza księżniczka! – powtarzała, rozkładając przede mną kolejne różowe śpiochy i sukieneczki. Początkowo próbowałam jej przypominać, że nie lubię tego koloru, zwracać uwagę, że ciuszki mi się nie podobają, ale po kilku uwagach, że nie mam gustu, dałam spokój. Manipulowała nawet naszą małą córeczką Córkę nazwaliśmy Kornelia. Imię wybrał Marek i, o dziwo, nie pozwolił teściowej na żadne dyskusje w tym temacie. Wyszło na to, że potrafił się jej postawić, kiedy mu na tym zależało. Chyba tylko ja jedna byłam taką uległą ofiarą. Pod koniec urlopie macierzyńskiego, a właściwie już w połowie, miałam wrażenie, że jeszcze trochę i oszaleję. Niby to ja zajmowałam się córką, ale i tak wszystko musiałam robić pod dyktando mamusi. Przecież to ona wiedziała jak karmić, kąpać i ubierać moje dziecko. Jeszcze musiałam być wdzięczna, bo przecież „niejedna by chciała mieć na każde skinienie matkę do pomocy”. Może i „niejedna by chciała”, ale ja osobiście miałam dość. Wróciłam do pracy z radością i ulgą. Jak się szybko okazało, zresztą można było się tego spodziewać, mama wychowywała naszą córeczkę po swojemu. Nic, co jej mówiliśmy, nie było ważne. Nawet jedzenie, które szykowałam i zostawiałam dla małej, było według mamy niedobre. – Kornelcia tego nie lubi – mówiła mama, kiedy pytałam, dlaczego nie dała wnuczce przygotowanej przeze mnie zupki. – Ona woli jeść to samo, co my jemy. – Ale mamo, ona jest jeszcze mała – tłumaczyłam. – Nie wszystko jej można. – Nie znacie się – odpowiadała. – Mama oczywiście zna się lepiej? – pytał spokojnie Marek. Miałam wrażenie, że i jego zaczynało denerwować zachowanie teściowej. – Naturalnie, że się znam, troje dzieci wychowałam – mamy nic nie było w stanie zbić z tropu. Była pewna własnej nieomylności. Kiedy Kornelia skończyła trzy lata, postanowiliśmy wysłać ją do przedszkola. Mama stanowczo się temu sprzeciwiła. – Chyba oszaleliście! Po co takie małe dziecko ma chodzić do przedszkola, jak może siedzieć w domu z babcią? Sądzicie, że obcy ludzie lepiej o nią zadbają? Zrywać dziecko co dzień rano, kto to widział?! – denerwowała się. – Jeszcze zdąży się do szkoły nachodzić. Ja jak zwykle nie miałam siły przebicia. Natomiast Marek, jak się okazało, potrafił postawić na swoim. – Kornelka pójdzie do przedszkola – stwierdził. – To my podejmujemy takie decyzje. Powinna mieć kontakt z innymi dziećmi. Wysłanie Kornelii do przedszkola to była jedna sprawa, a namówienie jej, aby chciała tam chodzić, zupełnie inna. Chociaż nasza córka lubiła bawić się z dziećmi, na próbę zostawienia jej w przedszkolu reagowała histerią. – Nie zostanę tu sama! – zanosiła się. – Chcę do babci. – Pani teściowa na ogół zabiera Kornelkę do domu, kiedy mała zaczyna płakać – powiedziała mi w końcu jedna z przedszkolanek. – Żartuje pani? – patrzyłam na nią zdziwiona. – Teściowa? Nic o tym nie wiem. Dziewczyna spojrzała na mnie bezradnie. – Nie chciałabym się wtrącać – zająknęła się. – Nie jestem pewna, czy to teściowa, ale tak się zachowuje, jakby nie za bardzo panią lubiła, więc tak sądzę. – Ach, to moja mama – uśmiechnęłam się gorzko. – Mówi pani, że przyprowadza Kornelię do przedszkola, a kiedy ta zaczyna płakać, od razu ją zabiera z powrotem? – Tak. Mam nawet wrażenie, że ją trochę buntuje – dokończyła dziewczyna szybko. – Jak to buntuje? – nie rozumiałam. – Żeby nie chciała chodzić do przedszkola. – Jest pani pewna? – Tak mi się wydaje. Po południu podpytałam Kornelię i wyszło na to, że przedszkolance dobrze się wydawało. Wieczorem powiedziałam o wszystkim Markowi. Byłam już kompletnie wykończona sytuacją z mamą. – Marek, wiem, że to moja matka, ale nie mam do niej siły. Wolałabym mieszkać w kawalerce niż z nią. Mąż wysłuchał mnie w milczeniu, a potem zszedł na dół. Słyszałam jego podniesiony głos, wiedziałam, że powinnam do niego zejść, że to moja matka i muszę z nią porozmawiać, ale nie miałam odwagi. Czułam przez skórę, że Marek poradzi sobie lepiej. Wrócił na górę pół godziny później – Powiedziałem mamie, że jeśli nie przestanie wtrącać się w nasze życie i buntować Kornelki, to wynajmiemy dla niej nianię. A jeśli i to nie pomoże, wyprowadzimy się. – Naprawdę tak powiedziałeś? – Tak. Mama przez kilka dni nie odzywała się do mnie. Chyba porozmawiała z Kornelką, bo mała przestała histeryzować i chętniej zostawała w przedszkolu. Pewnego wieczoru przed snem usłyszałam od córki zaskakującą prośbę: – Mamuniu, będę bardzo grzeczna, tylko nie wyprowadzajmy się od babci. Ja bardzo kocham babcię. Nie powiedziałam o tym Markowi. Bałam się, że słowa córki wywołają odwrotny efekt. Zaczęłam tylko instynktownie odsuwać się od matki i coraz częściej myśleć, że jednak wyprowadzka byłaby w naszej sytuacji najlepszym rozwiązaniem. Sama chyba byłam w jakiś sposób uzależniona od mamy, od jej decyzji i od jej stałej obecności. Bałam się, że moja mama to samo zrobi z Kornelią. Zaczęłam namawiać męża na zakup lub chociażby wynajęcie mieszkania. Oboje pracowaliśmy i gdyby odrobinę zacisnąć pasa, dałoby się to zrealizować. Dość długo trwało podjęcie decyzji, jeszcze dłużej odłożenie pieniędzy na wkład własny. Wreszcie, kiedy Kornelia szła do pierwszej klasy, a ja byłam po raz drugi w ciąży, kupiliśmy niewielkie mieszkanie. Mama zachowywała się tak, jakby była obrażona nie tylko na nas, ale na cały świat. Nic to jednak nie zmieniło. Wprowadziliśmy się do siebie, a ja po raz pierwszy odetchnęłam swobodnie. Dopiero teraz poczułam, że wcześniej wciąż byłam spięta i przez cały czas myślałam, kiedy przyjdzie mama i znowu mnie skrytykuje. Teraz też może to zrobić, ale ma trochę dalej, bo mieszkamy na drugim końcu miasta. Czytaj także:„Zdradziłam męża, bo czułam się samotna. Nawet gdy okazało się, że jestem śmiertelnie chora, on nie miał dla mnie czasu"„Ja zaharowuję się na śmierć, byleby syn miał wszystko, czego zapragnie, a ten smarkacz kradnie. Przynosi mi wstyd"„Zostawiłam Konrada, bo traktował mnie jak towar. Był ze mną tylko dlatego, bo wiedział, że go nie zdradzę”
fot. Adobe Stock, etonastenka Choć to ja byłam młodszą siostrą, byłam też tą bardziej rozsądną i ogarniętą. Dorotka szalała na podwórku, potem na imprezach, nie dbając o naukę, opinię i ewentualne konsekwencje. To ja pomagałam jej w lekcjach, a potem powtarzałam, że powinna być odpowiedzialna. Mama w pewnej chwili poddała się, jeśli chodzi o Dorotę, do której zdawało się nic nie docierać. Jakimś cudem zdała maturę, mogła iść na studia, ale nie chciała. Zatrudniła się w małym sklepie spożywczym, by mieć własną kasę. No i owszem, coś tam zarabiała, ale wydawała wszystko na imprezy, ciuchy i alkohol. Jadła byle co i ledwie tyle, by przeżyć i nie wyglądać jak kościotrup. Wynajęła pokój w mieszkaniu studenckim, ponoć by uniezależnić się od mamy, ale tak naprawdę, by nie tłumaczyć się z późnych powrotów i co rusz nowych gości. Ona nie nadaje się na matkę! Ja dostałam się na obleganą stomatologię i ciężko pracowałam, żeby ukończyć te studia. Też bym poszalała od czasu do czasu, ale wiedziałam, że albo zabawa, albo zaliczone kolokwium. Albo impreza w weekend, albo nowe podręczniki. Rodzice nie spali na kasie, więc nie chciałam od nich brać więcej, niż naprawdę musiałam. Odbiję sobie, kiedy znajdę pracę. Będę chodzić do klubów, tak zachwalanych przez siostrę, pojadę na wakacje… Zrobiłam dyplom, zaczęłam pracę i rzeczywiście zaczęłam rekompensować sobie lata posuchy zabawowej. Tyle że wyjścia do klubów szybko mi się znudziły, alkohol jeszcze prędzej, bo mi szkodził, a wakacje… Okej, te smakowały najlepiej z całego zestawu. Zwłaszcza że nie jeździłam na nie sama. Na ostatnim roku związałam się z Jurkiem, który kończył wydział lekarski, i planowaliśmy wspólną przyszłość. Tymczasem Dorota na niedzielnym obiedzie ogłosiła radosną nowinę: – Jestem w ciąży. Spojrzeliśmy z rodzicami na siebie. – Nie pochwaliłaś się, że jesteś w związku – mruknęłam – i to na tyle poważnym… – Bo nie jestem. – To z kim jesteś w ciąży? Wiesz chociaż? Wzruszyła ramionami. – Boże… – szepnęła mama, a ojciec chrząknął i zadał zasadnicze pytanie: – I co teraz zamierzasz zrobić? Dorota znowu wzruszyła ramionami. – No a co mam zrobić? Urodzę. – A nie myślałaś… – Nie – przerwała mi, zanim zdążyłam cokolwiek zaproponować. Nie mogłam w to uwierzyć. Dorota – matką? Wciąż budżet jej się nie spinał i miała problemy z opłatami; sama „pożyczyłam” jej parę razy kasę na czynsz. Jak z takim podejściem wychowa dziecko? Za co je utrzyma? – Adopcja? – rzuciłam krótko, sondująco. Malutkie dzieci niemal natychmiast znajdowały rodziny, zwłaszcza jeśli miały jasną sytuację prawną. To byłaby szansa dla tego dziecka na wychowywanie się w pełnej rodzinie. Ale Dorota spojrzała na mnie takim wzrokiem, jakbym zamierzała sprzedać jej dziecko handlarzom niewolników. – Jeszcze słowo, a wyjdę i nigdy nie wrócę. – Okej, milczę – uniosłam ugodowo ręce. Dorota zmieniła się nie do poznania O dziwo, Dorota od pierwszych tygodni ciąży zaczęła się zmieniać. Z dnia na dzień rzuciła palenie i odstawiła alkohol. Kawy nie dała rady się wyrzec, musiała wypić choć kubek dziennie, ale i tak wreszcie zadbała o siebie i swoje zdrowie. Choć pracowała przez cały czas, starała się nie przeciążać, dużo odpoczywała i odżywiała się właściwie. Muszę przyznać, że mi zaimponowała. Mama nadal jej nie ufała i bała się, co to będzie, jak już dziecko pojawi się na świecie. Czy mojej siostrze nie znudzi się bycie porządną i odpowiedzialną? Ale mimo tych obaw widać było, że nie może się doczekać wnuczki. A kiedy maleńka już się urodziła, Dorota okazała się naprawdę dobrą mamą. Działała instynktownie, nie bała się swojego dziecka, jak niektóre kobiety, panikujące na myśl o tym, że trzeba zmienić pieluchę albo odwrócić dziecko na brzuch. Ona robiła to wszystko naturalnie i z radością, nawet gdy była zmęczona. Czy jej zazdrościłam? Trudno powiedzieć. Gdzieś tam z tyłu głowy przewijały się myśli o powiększeniu rodziny, ale na razie nie mieliśmy na to z Jurkiem czasu. Zwyczajnie. Byliśmy na dorobku, biegaliśmy między przychodniami, gabinetami, szpitalami, rzadko widywaliśmy się w ciągu tygodnia w domu, zwykle już w łóżku, wieczorem, gdy zasypialiśmy w pół słowa. Gdzie w ten ciasny grafik wcisnąć jeszcze dziecko? Za to, gdy miałam wolną chwilę, chętnie spędzałam ją z małą Marysią. Uwielbiałam moją siostrzenicę. I podziwiałam moją starszą siostrę. Nadal była najlepszą matką na świecie. Marysia miała już ponad trzy lata, a ja nie widziałam Doroty z kieliszkiem czy papierosem w ręce. Nawet podczas świąt czy urodzin. – Muszę być zdrowa i odpowiedzialna, bo moja córka ma tylko mnie – mówiła. Zmieniła pracę. Nie siedziała już w sklepie – została sekretarką w niewielkiej firmie. Godziny pracy miała takie, że mogła odbierać dziecko ze żłobka, a potem z przedszkola. Nie imprezowała. Odmawiała starym znajomym, którzy kiedyś w dwie sekundy potrafili namówić ją do złego. Byliśmy naprawdę pod wrażeniem, gdy na dokładkę zaczęła przebąkiwała o zaocznych studiach. Chciała mieć lepsze wykształcenie, poszukać lepszej pracy i dawać dobry przykład swojej córce. – Dorotka, a może byś gdzieś wyskoczyła, co? – namawiałam ją. – Musisz czasem odetchnąć, rozerwać się, nawet zatęsknić za tym swoim skarbem… W końcu niemal siłą wypchnęliśmy ją z domu. W prezencie na urodziny kupiliśmy jej z Jurkiem dzień w spa. Masaż, zabieg na twarz, na dłonie, cuda na kiju. My w tym czasie zajmiemy się Marysią. Taki był plan. Widziałam, że Dorota miała ochotę, by skorzystać z prezentu, ale ciągle spoglądała na córkę. – Siora, weź, wyluzuj! – huknęłam na nią. – Coś ty taka świętsza od papieża się zrobiła? Przecież ci nie zagłodzę córki ani nie uprowadzę za granicę. Pobawimy się, wyjdziemy na plac zabaw. To już duża dziewczynka, ma prawie cztery lata, musisz się nią zacząć dzielić, trenować rozciąganie mentalnej pępowiny, a ja chętnie ją na te kilka godzin przytulę. No idź! Poszła. Przesłała mi zdjęcie, jak leży, przygotowana do masażu. Odpisałam jej, żeby się odprężyła i nie myślała o Marysi, która świetnie bawi się z wujkiem. Godzina, dwie, trzy, pięć… Dorota milczała, a ja byłam z niej dumna, że potrafi tyle wytrzymać i wreszcie poświęcić czas wyłącznie sobie. Ale po siedmiu godzinach zaczęłam zaglądać w telefon. Napisałam do niej, prosząc, by dała znać, jak będzie wracać. Robiło się ciemno, Marysia zasnęła u nas i nie wiedziałam, czy mam ją zatrzymać też na noc, czy Dorota po nią przyjedzie, więc mam ją wybudzać. Teraz ja się zajmę malutką Po dziesięciu godzinach, gdy było już całkiem ciemno, a Marysia spała jak suseł, zaczęłam dzwonić do Doroty. Abonent czasowo niedostępny, odpowiadał mi automat. – No to Dorotka chyba znowu poszła w tango… – mruknął Jurek, widząc, że się denerwuję. – Spuściliśmy ją ze smyczy… – Wypraszam sobie! To moja siostra, a nie jakiś pies! – zbeształam go. – Może telefon jej padł po prostu. Godzinę później zadzwoniła mama. Zapłakana. Dorota… już nie wróci. Nigdy. Została potrącona na przejściu dla pieszych. Samochód uderzył w nią z taką mocą, że zginęła na miejscu. Telefon wypadł mi z ręki. Zemdlałam. Jurek mnie docucił, ale nadal byłam oszołomiona. Nie mogłam uwierzyć… Jak to: Dorota zginęła? Niemożliwe. To jakaś pomyłka, to musi być pomyłka! Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że… Nie, nie, nie! Boże… Marysia! Co teraz będzie z Marysią?! Jak my jej to powiemy? Najgorsze, że to wszystko moja wina. Tak czuję. Wiem, że to irracjonalne, że to pirat drogowy zabił moją siostrę, a nie ja, ale… to ja ją zmusiłam, żeby wyszła z domu, żeby się zabawiła, zrelaksowała… Jak mam żyć ze świadomością, że gdybym jej tak nie namawiała, jej córeczka nadal miałaby ukochaną mamę, za którą teraz płacze całymi dniami? Wiem, bo na razie zamieszkała u nas, choć moja mama, emerytowana nauczycielka, też chciałaby się nią zająć. Ale to nie na jej wiek, nie na jej zdrowie. Oczywiście wszyscy staramy się robić, co w naszej mocy, żeby małej niczego nie brakowało, ale nie zastąpimy jej Doroty. Tego jednego nie jesteśmy w stanie zrobić, mimo całego morza miłości, jakim ją otaczamy. W przyszłym tygodniu ruszy sprawa o ustanowienie mnie i mojego męża rodziną zastępczą dla Marysi. Chcemy ją adoptować, chcemy, by została naszą córką. Postaram się być najlepszą matką dla córki mojej siostry. Obiecałam Dorocie. Obiecuję jej to za każdym razem, gdy odwiedzam ją na cmentarzu. Czytaj także:„Moja przyjaciółka okłamała urząd i… uderzyła koleżankę! Co za desperacja, a to wszystko dla faceta”„Ojciec traktował mnie jak służbę. Wszystko miało być >>na już<<. Kiedy byłam zajęta swoimi sprawami, obrażał siꔄSąsiadka z piekła rodem, nie dawała mi żyć. Zagrałam w jej grę. Ona kładła mi kłody pod nogi, to ja poszczułam ją policją”
co moja mama robi najlepiej